adoption challenge
Dałam ogłoszenie, że przygarnę kota. Dostałam wzamian dwie propozycje matrymonialne zostania "moim kocurem" i komentarz twierdzący, że na pewno się nudzę przez korona świrusisko, a kot po wszystkim będzie błądził bezpańsko po ulicach. Aż strach się przyznać, że wcale się nie nudzę i nie siedzę cały czas w domu, choć roboty mniej. Dostałam też wiadomość, że koleś ma kota. Ślicznego. Za 7000e. Kuźwa, co ten kot ze złota jest, czy co?
Jak ludzie wyrzucali zwierzęta przez okno, bo byli przekonani, że mogą przenosić wirusa było źle. Jeśli chcesz go zaadoptować, jest jeszcze gorzej, bo to tylko Twoja fanaberia i pewnie wyrzucisz go przez okno, jak pandemia minie. O propozycjach matrymonialnych nawet nie wspomnę, bo szkoda mi mojej klawiatury.
Czy kiedyś Wam wspominałam, że Facebook to zło w czystej postaci? Nie powiem, sama zaglądam, dodaję zdjęcia i przeglądam. Ale odkąd zaczęłam odkładać telefon za każdym razem, gdy pojawiają się kolejne fake newsy, jestem zdrowsza i spokojniejsza. Poważnie.
Tak samo kiedyś było w Polsce jak szukałam dorywczej pracy jako sprzątaczka. Od gorących propozycji nie mogłam się odgonić, choć banda tych idiotów znała mój tylko numer telefonu.
A dziewczyny, która dała ogłoszenie o adopcji szczeniaków, ludzie mało nie zjedli. Bo sterylizacja, bo pilnujemy suki, a potem problem. Nie, no ja się w pełni zgadzam, że suczki trzeba koniecznie sterylizować, ale podejście tamtych ludzi wyrażało jasno, że lepiej jakby te psy utopiła, a nie szukała im domu. Na smaczka rzucę Wam fakt, że dziewczyna, która najgłośniej komentowała owy post, sama miała sukę. Nie wysterylizowaną i sama byłam świadkiem jak jej szukała, bo zwiała, kiedy miała cieczkę. Znaczy suczka, nie komentująca. Nadgorliwość gorsza od faszyzmu.
Wczoraj w nocy kobieta, fryzjerka, z mojego Polskiego miasta dodała post, że na nowo otwiera salon fryzjerski, bo nie stać jej na utrzymanie salonu bez pracy. No i nie ma niby sie do czego przyczepić. Mamy ciężkie czasy, ale do jasnej cholery jak można być tak lekkomyślnym? Świat stoi w miejscu, ludziom zakazują wychodzić z domu, a pani fryzjerka otwiera salon jak nigdy by nic. Krew mi się zagotowała, ale zanim odpaliłam klawiaturę, zapaliłam papierosa i to, co przeczytałam pod postem tym razem zmroziło moje żyły. Nie będę cytować, ale komentarze nie były zbyt mądre. Zwykły najazd na kobiecinę. Nie delikatne uświadomienie jej problemu, ale zwykły pocisk. Wiadro gówna, jakie się na nią w tamtej chwili wylało, mnie również zabolało. Jako, że fryzjerkę znam osobiscie i wszystkie panie komentujące również, musiałam się udzielić. Choć zwykle tego nie robię, bo to tak, jakby rzucić gównem w wiatrak. Tym razem nie oberwałam. Bo dałam i do myślenia pani fryzjerce, i tym komentującym. Powinnam być jakąś dyplomatką czy coś! Bo jak życzyłam wszystkim więcej rozumu i mniej egoizmu, to nagle wszyscy "a co ja się będę udzielać, koniec dyskusji". No, a niecałe 10 minut wcześniej kobietę by powiesili na stryczku i wezwali kata. Fryzjerka jednak zrozumiała swój faux - pas i salonu nie otworzy. Bo my wszyscy tracimy. Mojej siostry narzeczony ma biuro podróży, które już nie stoi w miejscu, a cofa się do tyłu. I jeśli nie zostaniemy w tych domach, do których tak nam zawsze prędko z pracy, a teraz to jednak nie, to w końcu nas zamkną w trumnie. W kostnicy.
I to byłoby na tyle moi drodzy. Jak ktoś kiedyś ładnie napisał internet jest złotem, ale i naszą zgubą.
Uprzedzając pytania. Moja decyzja o adopcji kocura jest w pełni przemyślana. Wszyscy Ci, którzy mnie znają, doskonale wiedzą, że prędzej pozbędę się faceta niż zwierzęcia. Jestem twardą obrończynią praw zwierząt. Wiem z czym się wiąże i koszt wychowania i utrzymania i brak sterylizacji. Podpisuję wszystkie petycje, aby zwierzętom żyło się jak najlepiej, a obok bezpańskiego psa czy kota nie przejdę obojętnie. Obok pańskiego również. Uświadamiam również ludzi o kastracji i sterylizacji zwierząt, jeśli słyszę o bezmyślnej reprodukcji. Ale to wszystko to się w pale nie mieści.
Na zdjęciu mój spóźniony prezent urodzinowy od starego. Marzyłam o bransoletce z Pandory i właśnie uzupełniam charmsy. No i trzymajcie jutro za mnie kciuki, aby ginekolog tam nie "wyczytał" za dużo. Buziaki!