a ray of sunshine
Dzisiaj nie będzie lekko i zabawnie. Dzisiaj napiszę post, który będzie jednym z najważniejszych na tym blogu. Do napisania go przygotowywałam się już długo, a poprzedni utwierdził mnie w przekonaniu, że jednak warto, bo miłość nie zawsze musi być szczęśliwa. I choć ten etap dawno jest zamknięty, to dalej gdzieś siedzi w mojej głowie i spędza sen z powiek.
Tego samego dnia, w którym poznałam swojego obecnego faceta, poznałam kogoś jeszcze. I choć na początku ten drugi nie istniał, po czasie okazało się, że tak nie do końca. Bo cały czas gdzieś był i czekał na okazję. Z Ł. nie spotykaliśmy się już od dłuższego czasu. Pokłóciliśmy się o jakąś głupotę. Szczerze mówiąc jako siedemnastolatka byłam dość wyrafinowana. Obchodziły mnie tylko imprezy, alkohol i dobra zabawa. D. napisał. Niby przypadkiem, niby podesłał jakieś piosenki. Umówiliśmy się raz, drugi, trzeci i zostaliśmy parą. Po czasie przyznał się, że zrobił to tylko po to, aby zagrać na nosie dla Ł. Ale omotał mnie do tego stopnia, że wybaczałam mu wszystko. To, że wystawiał mnie do wiatru, nie przychodził na umówione spotkania. I uwierzcie mi, że nie było to łatwe. Byłam dziewczyną z zasadami. Ze swoim zdaniem i dość wysokim ego. Miałam mnóstwo koleżanek, kolegów i rodzinę, która stawała za mną murem. Od zawsze czytałam książki, więc nie tylko byłam oczytana i dość mądra, ale również szczupła i ładna. Stało się, uzależniłam się od niego. Nie nazwę tego miłością, bo to nie była miłość. Ani z mojej ani jego strony.
Byłam w klasie maturalnej, a on przed moją studniówką nie odzywał się do mnie przez tydzień, bo ćpał. Wtedy wybaczyłam po raz pierwszy.
Ja skończyłam szkołę i poszłam do pracy. Chciałam jak najszybciej uwolnić się od rodziców, więc po czasie zamieszkaliśmy razem. I już wtedy powinna zapalić mi się czerwona lampka, bo doskonale pamiętam, jak weszłam do naszego nowego mieszkania i zobaczyłam jak D. leży w łazience. Naćpany. Okazało się również, że stracił pracę. Dlaczego więc nie wróciłam do rodziców? Moja duma była zbyt wysoka. A to była brama do piekła, którą ja otworzyłam szeroko i wpuściłam wszystkie demony do swojego życia. Łudziłam się, że on przestanie. Sama ze swojej niewielkiej pensji utrzymywałam dom, nas. Często brakowało. Pracowałam po 7 dni w tygodniu, a kiedy wracałam do domu, zastawałam jego naćpanego w łóżku. Nie miałam co liczyć na obiad, posprzątanie. Teraz zastanówcie się proszę nad uzależnieniem. On był uzależniony od narkotyków, ja od niego. Nie bronię siebie absolutnie. Wiem, że byłam głupia. Co więc mnie przy nim trzymało? Do dziś nie wiem.
Kiedy znalazł pracę, pojawiło się światełko w tunelu. Będzie lepiej, myślałam. Nie było. Było jeszcze gorzej. Kiedy ja straciłam pracę i wyjechałam na parę miesięcy do innego miasta i innej pracy, stał się jeszcze gorszy. Bez nadzoru mógł ćpać do woli. Zaniedbał dom, zniszczył wiele rzeczy. Kiedy wróciłam, ubzdurał sobie, że go zdradzam. Nie zdradziłam ani razu. Do dziś pamiętam dźwięk rozdzieranego materiału moich majtek i mój strach gryzący w gardło. Łzy, których nie dało się powstrzymać. Nie, nie zgwałcił mnie. Uciekłam do rodziców. Ale wróciłam.
Na początku było pięknie, nie ćpał. Ale po czasie byle różnica zdań prowadziła do tego, że wracał do domu nad ranem naćpany i pijany w trupa. Wiele razy znalazłam go przy kiblu, ledwo przytomnego. W czasie ciągu nie dbał o siebie. Przez dwa tygodnie chodził w tych samych ciuchach. Nie mył się. Nie spałam z nim w jednym łóżku i nigdy do tego wspólnego łóżka już nie wróciłam. Pamiętaj doskonale jak zamknęłam się przed nim w łazience i żeby nie łut szczęścia, dziś miałabym blizny na twarzy. Rozbił szybę tuż nad moją głową.Po kolejnym poniżeniu i pobiciu mnie, o czwartej nad ranem w piżamie i z psem na rękach uciekłam do rodziców. Nie zabrałam właściwie nic. I tu historia powinna się skończyć, ale niestety. Przychodziłam do niego, odwiedzałam go. Można powiedzieć, że nawet się trochę ogarnął, bo zrozumiał, że nie wrócę, jeśli nie przestanie.
Na początku napisałam, że byłam dziewczyną z zasadami. No właśnie, byłam. Bo wtedy zniszczył mnie do tego stopnia, że nie miałam nic. Ani znajomych, bo po entej próbie spotkania się ze mną, odpuszczali. Ani poczucia własnej wartości ani własnego zdania. Byłam wrakiem człowieka, który miał świadomość tego, że jest w bagnie, ale nie potrafi z tego wyjść. Przytyłam, nie dbałam o siebie, a dnie spędzałam w łóżku obżerając się słodyczami. Żebyście mieli świadomość tego, jak bardzo byłam zniszczona... Któregoś razu wybrałam się z mamą na rower. Nie przejechałam nawet dwóch kilometrów, bo nie mogłam oddychać z braku kondycji. Powtarzałam sobie w głowie, że go zostawię, że czas najwyższy. Niestety, trwałam wiernie u jego boku. Na pomoc nie mogłam liczyć. Kiedy pisałam do jego matki, żeby pomogła coś zrobić. Albo przychodziła i wyzywała mnie od najgorszych albo odpisywała czy moja matka też pisze do teściowej, jak ma problem z moim ojcem. Moi rodzice nawet nie chcieli go widzieć.
Zostaliśmy zaproszeni na chrzciny córeczki mojej koleżanki. Ja jako fotograf, on jako osoba towarzysząca. Napił się do tego stopnia, że rzygał i wszczął burdę. Jak mi było wstyd! Na tej imprezie poznałam też chłopaka, z którym świetnie się bawiłam, kiedy D. poszedł do domu. Szybko znaleźliśmy wspólny język i na drugi dzień zaczęliśmy się spotykać. I dopiero wtedy zaczęło do mnie docierać, że normalne życie tak nie wygląda. Miłość nie polega na maltretowaniu i znęcaniu się nad drugą osobą. Przecież ja też zasługuję na szczęście! Nie miałam odwagi pójść do D. i powiedzieć mu prosto w oczy, że odchodzę. Napisałam wiadomość i wyłączyłam telefon. Przepłakałam cały dzień, ale na drugi Poczułam jakby ktoś uwolnił mnie z więzów, które pętały mnie przez ostatnie 6 lat. Zaświecił dla mnie promyk słońca. Z tamtym chłopakiem nie mamy już kontaktu, ale z całego serca dziękuję mu, że mnie uświadomił.
D. dopiero po dwóch miesiącach ogarnął się, że mnie już w jego życiu nie ma. Próbował mnie nachodzić, ale ja już wtedy wynajęłam swoje mieszkanko. Próbował straszyć, bałam się, ale szybko dałam mu do zrozumienia, że ja naprawdę nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Odpuścił, a ja zaczęłam się realizować jako fotograf. Pięknie brzmi, prawda? No cóż... Jak już wspominałam byłam wrakiem człowieka. Brakowało niewiele, a stałabym się alkoholiczką. Piłam na umór, do pracy chodziłam na kacu, a po pracy piłam dalej. Jednak któregoś dnia wstałam i pomyślałam sobie: cholera jasna dziewczyno, zrób coś ze sobą! I zrobiłam. Od tamtej pory piję niewiele. Okazyjnie. Nie upijam się w sztok, a po dwóch piwach czuję się na drugi dzień jak zwłoki.
Poszłam na kurs prawa jazdy. Zdałam je, kupiłam samochód. Odzyskałam stare koleżanki, które bez słowa przytuliły mnie w ramiona i o nic nie pytały. Rodzinę, którą przez niego straciłam, odzyskałam i mamy ze sobą cudowny kontakt. Jestem tu gdzie jestem i tak JESTEM SZCZĘŚLIWA.
Czy będę teraz prawić morały? Nie. Nie znam złotego środka na wyjście z toksycznego związku. Do tego potrzeba mnóstwa siły i odwagi, a i tak po wszystkim będziemy czuć się jak gówno. Nie mam też odwagi pisać o tym co dobre, a co złe. Sama byłam przez sześć lat głupia, naiwna i nie dość silna, aby to skończyć. Głucha na wszystkie rady i uzależniona. Jedyne co mogę powiedzieć osobom takim jak ja, aby zastanowiły się nad tym czy tak wygląda prawdziwe życie? Czy mimo wszystko nie zasługujemy na szczęście? Na kochającego nas partnera, bez względu na nasze wady? To nie jest tak, że łobuz kocha najbardziej. Jeśli podniósł rękę na Ciebie raz, jeśli wyzwał Cię choć raz... Zrobi to znowu. Osoby takie nie mają szacunku do samego siebie i będą próbować pozbawić Cię go również. Takie osoby nie kochają Ciebie. Siebie też nie. To oni są przestraszeni, że Ty odejdziesz i nie znają innego środka by Cię zatrzymać. I być może wybaczysz wiele razy, tak jak ja, ale nie zapomnisz. Będzie to w Tobie siedzieć i dusić od środka. Na pewno też spędzicie ze sobą miłe chwile, ale wtedy proszę spójrz w niebo i pomyśl czy warto stracić siebie dla tych złudnych chwil?
Wracając do D... Wiele razy słyszałam od niego i od jego matki, że ćpał przeze mnie. To nie prawda. Okazało się całkiem niedawno, że ćpał długo przed tym jak mnie poznał. W tej chwili nie wiem co się z nim dzieje, czy mu się wiedzie czy leży zaćpany. Nie wiem i nie chcę tego wiedzieć.
Poruszyła mnie Twoja historia. Przypomina mi trochę mój związek na niby. Bo ja go kochałam a jemu chodziło tylko o to by zrobić na złość bratu. Tkwiłam w tym chorym uczuciu 4 lata, dopiero od tamtego roku zaczęłam się od niego uwalniać, mimo to nadal jak czasem spotykam go gdzieś w sklepie serce wali jak szalone. Ciężko jest się wyzbyć uczucia do osoby, która nas nie szanuje. Miłość już taka jest, kochasz kogoś nawet gdy ktoś Cię rani. Dobrze, że Tobie udało się wyrwać z tego toksycznego związku. Podziwiam Cię za odwagę i determinację :)
OdpowiedzUsuńPlus to wielka rzecz podzielić się swoją traumą i przeżyciami na blogu :) Jesteś bohaterką :)
UsuńMi serce również waliło na jego widok, ale ze strachu. Przez dłuższą chwilę miałam tak, że choćbym zobaczyła cień jego sylwetki, uciekałam w inną ulicę. Do tej pory nie rozumiem jak można tak krzywdzić człowieka. Zastanawiam się jednak po co to wszystko było Twojemu byłemu? Przez cztery lata robił na złość? Tacy ludzie powinni mieć specjalnie miejsce w piekle.
UsuńMasz rację, powinien wylądować w piekle za to jakie piekło urządził mi wtedy. Ale jestem zdania, że prędzej czy później karma go dopadnie ;)
UsuńNa pewno dopadnie, karma nie odpuszcza :)
UsuńNajważniejsze, że znalazłaś odwagę, by o tym napisać, to jak pozbycie się balastu z duszy.
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiemy, co może nas spotkać, każdy może znaleźć się w takiej sytuacji, ale nie każdy wychodzi z tego cało.
Trzymam kciuki, abyś nie tyle zapomniała, bo pewnie się nie da, ale abyś mogła spokojnie już żyć...
To był ciężki post, powrót do przyszłości. Myślę, że każdy z nas, kto był ofiarą, wychodzi z tego rozsypany na mnóstwo kawałeczków, które może pozbierać tylko wsparcie bliskich osób. Dziękuję bardzo :)
UsuńToksyczne związki nigdy nie są dobre :( Współczuje takiego przeżycia z takim facetem
OdpowiedzUsuńCo prawda to prawda.
UsuńToksyczna relacja. Bardzo niszcząca. Jak w ogóle można komuś wmawiać, że ktoś się uzależnił przez niego? A co on swojego rozumu nie ma? Są to brał, nie podawałaś mu dożylnie, ani w nos nie wpychałaś. Ty się uwolniłaś, odzyskałaś znajomych i rodzinę, ale ile jest takich dziewczyn, które dają się krzywdzić?
OdpowiedzUsuńTo się nazywa manipulacja, obarczenie winą drugą osobę. On powtórzy Ci 10 razy, że to wszystko przez Ciebie, a Ty za tym 10 razem mu uwierzysz. Dziewczyn jest mnóstwo. Ale nie tylko dziewczyn. Statystyki zaskakująco pokazują, że duzo mężczyzn jest również ofiarami przemocy. Tylko się o tym nie mówi, bo w społeczeństwie utarło się, że kobieta jest słaba.
UsuńNiestety, ludzie wykorzystują, wiedzą, że mogą, i korzystają. Zgadzam się. Pisałam o przemocy pracę licencjacką.
UsuńZastanawiązując mnie jak można być tak wstrętnym człowiekiem.
UsuńPoruszająca i przykra historia :( Najważniejsze, że wyszłaś na prostą, że uświadomiłaś sobie gdzie i w czym tkwi bład, że miałaś... odnalazłaś w sobie siły aby ratować swoje zycie ale i odwagę by o tym napisać... To wielkie i piękne świadectwo... życie jest nieprzewidywalne... nie wiemy co ze sobą przyniesie i nie możemy być na to przygotowani... często zaskakuje i to negatywnie ale też uczy... to surowy nauczyciel ale chyba najlepszy... Trzymam kciuki abyś nie traciła wiary w siebie, nie traciła siły i nie zapomniała co jest dlaCiebie wazne... oby teeraz było tylko lepiej :*
OdpowiedzUsuńJa po prostu zdałam sobie sprawę, że takich ofiar jest mnóstwo. Jeśli przekażę swoją historię, a nie utarte schematy, być może ktoś przeczyta ten wpis i jeśli choć jedną duszyczkę dałabym radę uratować, to będę dumna. Nagłośnianie takich spraw jest ważne. Reszcie ku przestrodze. Dziękuję kochana za ciepłe słowa ❤️
UsuńNiestety nie każdy jest w stanie dojsć do takich wniosków, zobaczyć to a potem mieć siłę aby się uwolnić.... :( Niektóre osoby nie widzą a jeśli zobaczą to boją się z tym skończyć... inne nie chccą bo tak silnie są uzależnione :(
UsuńNie ma za co :*
Do tego aby odejść od takiej osoby, trzeba nie wyobrażalnej siły. A skąd ja wziąć, kiedy ofiarą jest tak mocno zniszczona psychicznie? Często pojawia się też syndrom sztokholmski. Im dalej ofiarą zabrnie w chory związek tym ciężej jest jej się uwolnić. Potrzeba wsparcia, bardzo dużo wsparcia takiej osobie. To nie jest tak, że nie chcą, ale ich niska samoocena, strach przed samotnością wszystko utrudnia. A w głowie mysl: ty jesteś beznadziejna, nie znajdziesz nikogo, będziesz sama do końca, to wszystko przez Ciebie, on nie jest zły, to Ty przesadziłaś. Niestety, to bardzo przykre, ale tak działa.
UsuńZnam taką osobę.... to już uzależnienie psychiczne i ta osoba nie wyobraza sobie zycia bez tamtej.... odnośnie tych myśli o których piszesz to znam przypadek kiedy ojciec tak mówił córce... myślał ze ją tym motywuje a ona coraz bardziej przybita chodziła i cały czas chciała udowodnić ojcu ze jest coś warta, że taka nie jest ale co by nie zrobiła to zawsze była tłamszona nawet jak szło jej dobrze.. a jak poszło rewelacyjnie to ojciec zaskoczony, ze jej się udało..... :(
UsuńTen drugi przypadek znam z autopsji. Moja mama wiecznie mówiła mi, że jestem gruba. No może delikatniej, ale wiecznie sugerowała, że mam za duzo kilogramów. Będąc nastolatką, nie było to dla mnie miłe i próbowałam wszystkiego, aby schudnąć, choć nie nigdy nie ważyłam dużo. Później zachorowałam na żołądek i schudłam całe 15kg. Mama przejrzała na oczy, przeprosiła za swoje zachowanie, a teraz każdy spadek mojej wagi ją martwi.
UsuńOjej.. aż 15 kg? Mam nadzieję, że nie odbiło się to jeszcze bardziej na Twoim zdrowiu, że nie było żadnych powikłań, dodatkowych schorzeń :( Wiem co to znaczy mieć problemy z żołądkiem i co z tym idzie - czasem jak duży spadek wagi :( Przykro mi... odnośnie Twojej Mamy jak i tego typu zachowań to rodzce chcą dobrze ale niestety nie zawsze wiedzą jak to wyrazić, jak prawidłowo postępować i efekt może być odwrotny a nie każdy potrafi przyznać się do błędu :(
UsuńPoważnych schorzeń raczej nie mam, ale okresu choroby nie wspominam miło. Wyglądałam jak wieszak na ubrania, więc teraz wolę mieć kg za dużo i być zdrowa :) Rodzice czasami chcą aż zbyt dobrze, nie zdając sobie sprawy, że wyrządzają krzywdę dziecku. Chociaż istnieją też przypadki, że poprzez dzieci rodzice spełniają swoje marzenia.
UsuńTeraz niby masz za dużo? Gdzie? :) Ale anoreksja/bulimia? Nic z tych rzeczy? Jeśli to tajemnica to nie odpowiadaj ;)
UsuńMiłość, która krzywidzi..... i taka bywa.. z tym ze rodzice przez dzieci spełniaja swoje marzenia i ambicje to słyszalam... rodzice nie zdają sobie sprawy ze krzywdzą dzieci
Żadna tajemnica, bo nic z tych rzeczy - na szczęście :) pracowałam w fabryce kopert. Smród acetonu, kleju i spirytusu miałam na codzień. I mój żołądek nie wytrzymał. Miałam ostre przewlekłe zapalenie żołądka. Również helicobacter. Jedzenie sprawiało mi ból niesamowity. I niestety wyszło tak, że ważyłam nieco ponad 40kg. Nie wiem czy mam za dużo, na pewno wyglądam zdrowo :D
UsuńNadmierna miłość również krzywdzi.
Od tego smrodu to można się zatruć... ból glowy to pikuś.. to trucizna :( Współczuje takich przeżyć.... :( Ponad 40 przy wzroście?
UsuńWyglądasz zdrowo, czujesz się zdrowo i to najważniejsze :D
Zgadza się...
Przy wzroście 160. Dokładnie :)
UsuńNa szczęście już jest ok ;)
UsuńI może być tylko lepiej :)
UsuńI oby było :)
UsuńJak samopoczucie? :)
Dopiero się przebudzam, a jak u Ciebie? :)
UsuńDługo pospałaś :)
UsuńJa od rana na nogach i już obiad sobie ugotowałam xD
Pracuję do późnej nocy. Dopiero o 2 w nocy byłam w domu. Ja dopiero jadę na zakupy 😏
UsuńOjej :(
UsuńA jak sytuacja z tym o czym mówią media?
UsuńU nas w landzie tego nie ma. W sklepach trochę pustki, ale nie jest źle :) Jak sytuacja w Polsce ?
UsuńWspółczuję przeżyć z takim facetem i podziwiam, że znalazłaś w sobie siłę, żeby odejść i opisać wszystko na blogu. Życzę wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńTemat, który podjęłaś jest bardzo ważny. Wiele kobiet, ale pewnie i mężczyzn, tkwi w toksycznych związkach, z których nie chcą się wyrwać. Przez dłuższy czas wydaje im się, że wszystko jest ok, że przecież ta druga strona nas kocha i nie chce dla nas źle. Ocknięcie niestety często przychodzi za późno. Mam nadzieję, że na ten wpis trafi "odpowiednia" osoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To nie jest tak, że nie chce się wyrwać. To jest tzw Syndrom sztokholmski. Uzależnienie od oprawcy. Chcę odejść, kiedy mnie bije i poniża, ale zostanę, bo może nie jest złym człowiekiem, przyniósł mi kwiaty. Psychika ofiary jest tak zniszczona, że nie jest właściwie zdolna myśleć samodzielnie. A jej samoocena spada do zera. Ja byłam silną kobietą przed wszystkim. Zawsze mówiłam, że nie dam się tak poniżać, a o uderzeniu nie było mowy. Oprawcy doskonale wiedzą jak działać. Ja również mam taką nadzieję, że dotrze choć do jednej osoby, która tkwi w takiej relacji. Pozdrawiam
UsuńSzanuję Cię za odwagę i szczerość. Dobrze że o tym napisałaś. Poruszyłaś mnie to opowieścią. Cieszę się że wyszłaś na prostą i możesz normalnie żyć. Życzę Ci wszystkiego dobrego i żeby już nigdy coś podobnego Ci się to nie przytrafiło .
OdpowiedzUsuńDziękuję z całego serduszka. Nauczona doświadczeniem odcinam się od złych ludzi. Pozdrawiam cieplutko ❤️
UsuńBrawa dla ciebie kochana za to, że znalazłaś w sobie siłę, aby o tym napisać. To bardzo ważny krok na drodze do zamknięcia tego etapu na zawsze.
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana ❤️
UsuńTrafiła do mnie Twoje historia. Też byłam w toksycznym związku prawie 3 lata - na odległość i w dodatku, po pewnych wydarzeniach, bałam się swojego chłopaka. Nie potrafiłam jednak tego przerwać i wmawiałam sobie, że jest przecież dobrze. Dopiero przy obecnym mężczyźnie z którym idzie nam już 3 rok widzę, jak wygląda zdrowy, szczęśliwy związek i że tak wygląda przede wszystkim normalny związek. Cieszę się, że i u Ciebie jest lepiej :) Trzeba mieć odwagę by coś takiego napisać publicznie i pokazać to z czymś się zmierzyliśmy oraz że pokonaliśmy dany problem :)
OdpowiedzUsuńWpadnij do mnie - FotoHart
Najgorsze jest, że ofiarą obwinia siebie za wszystko, co robi oprawca. I nie potrafi się wydostać z błędnego koła. Cieszę się, że dałaś radę wyrwać się z tamtego związku. Jesteś silną kobietą, pamiętaj o tym :)
OdpowiedzUsuńDosyć szybko decydowałam się na zamieszkiwanie z facetami ponieważ nie chciałam tracić czasu. To było z mojej strony wyrafinowanie i wyrachowanie. Miałam ochotę przekonać się prędko, czy się dotrzemy, bo na randkach wiele można ukrywać. Lecz to już wszystko wiesz o mnie, bo ostatnio o tym pisywałam to tu to u siebie.
OdpowiedzUsuńRaz np. jedną z tajemnic ówczesnego chłopaka był alkoholizm no i ćpał czasami. Nie minął miesiąc, a wyprowadziłam się. To jest właśnie ego moim zdaniem. I na pewno brak miłości.
wiem od wspólnych znajomych , którzy go niekiedy widują, że mieszka na ulicy i cały czas pije.
Mam za sobą całą masę rozstań. Musiałam odchodzić, inaczej przegrałabym samą siebie. Czasem się zastanawiam, co mnie ciągnęło do zdegenerowanych mężczyzn... W sumie do czasu byłam niczego nieświadoma.
Raz byłam w związku, z którego nie miałam siły wyjść, miałam 17 lat. Był despotą, zrujnował mi prywatne życie, pozbawił możliwości decydowania o sobie. Decydował nawet o tym jak mam się ubierać, niby "służąc radą", ale kiedy się im uchylałam, krytykował mnie. Chciał mnie zmieniać podług własnych gustów. Kiedy zebrałam się na to aby z nim zerwać po trzech latach, poczułam tak wielką ulgę, że pamiętam to uczucie aż do dzisiaj.
Podziwiam Cię za siłę, którą miałaś w sobie, aby uwolnić się od tych destrukcyjnych mężczyzn. To chyba tak działa, że kobietę względnie ciągnie do tych pozornie silnych mężczyzn. Niestety, częściej bywa, że musimy brać nogi za pas, żeby od nich uciekać. Jak sama się przekonałaś, można niszczyć kogoś psychicznie, nie tylko fizycznie. Dla takich ludzi powinno być specjalnie miejsce w piekle. Och, gdybyśmy wtedy miały tą mądrość co mamy dziś!
UsuńGdybym umiała się szybciej orientować, nie byłoby tych wszystkich bezsensownych związków. Tak naprawdę dopiero teraz jestem szczęśliwa, po trzydziestu latach z właściwym, normalnym facetem.
UsuńI to najważniejsze. Znalazłaś swoje miejsce na ziemi i ukoje je. Przeszłość trzeba zostawić za sobą. W życiu kieruję się zasadą, że jeśli nie mamy na coś wpływu, nie należy się tym przejmować. Na przeszłość nie mamy. To tylko cenna lekcja, aby wiedzieć jakich błędów nie popełniać.
UsuńTamte lekcje są do tego stopnia bezużyteczne, że nie dość iż są przeszłością, na którą nie mam wpływu (więc nie ma sensu się nad tym zastanawiać), to jeszcze przecież nie zamierzam szukać sobie faceta, więc jakby po nic mi tamto doświadczenie. To była zupełna porażka. 😅
UsuńPorażki też w jakiś sposób nas kształcą :) Ale cieszę się, że Twoje życie ułożyło się tak, że przeszłość jest bezużyteczna :)
Usuń😉
UsuńBardzo Ci współczuję, i wierzę że było ci ciężko odejść. Sama nie wiem co bym zrobiła w takiej sytuacji. Na pewno gdy bym taką osobę kochała to było by mi tak ciężko jak tobie. Myślę, że trzeba o tym rozmawiać bo to nie łatwy temat.
OdpowiedzUsuńU mnie we wpisie moim "wiatrem" jest mój najlepszy przyjaciel, bardzo go kocham (chociaż mam męża) i ciężko mi zrezygnować z tej przyjaźni, bo jak już jest to jest cudowny. Nie można go porównywać do tej sytuacji, ale po prostu może jakoś inaczej to tam u mnie odebrałaś ;).
To można trochę porównać do tej twojej sytuacji z obecnym chłopakiem - taka przyjaźń na zawsze ;). Ściskam 😘
Z perspektywy czasu wiem, że nie była to miłość. Raczej uzależnienie, na które nie ma tabletek.
UsuńWięc życzę Ci, żeby ta przyjaźń trwała już zawsze :) Również ściskam! 😘
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło...czasem potrzeba czasu,żeby dojrzeć do pewnych decyzji,swoje przeszłaś,ale po burzy zaświeciło dla Ciebie słońce i to najważniejsze :-) Ściskam ;*)
OdpowiedzUsuńOtóż to, została cenna lekcja. Już wiem jakich błędów nie popełniać :) ściskam 😘
UsuńTym bardziej należą Co się słowa uznania, że mimo wszystko dałaś radę odejść od niego, pomyśleć o sobie i znów zacząć żyć i być szczęśliwą. I oby już tak pozostało na zawsze. Wiele złego w życiu przeszłaś, współczuję. Nie mnie oceniać drugiego człowieka, bo łatwo jest komuś coś radzić, a nigdy nie wiemy jak sami byśmy się w danej sytuacji zachowali...
OdpowiedzUsuńWiesz ja zawsze byłam przekonana, że nie dam nikomu się skrzywdzić. A jeśli facet podniesie na mnie ręce, to prędzej je straci niż to zrobi. Nie rozumiałam kobiet, które dawały się tak krzywdzić. Nie rozumiałam dopóki nie znalazłam się w takiej samej sytuacji.
UsuńTrudno mi cokolwiek napisać, bo właściwie co? Okazałaś się silniejsza od niego, zawalczyłaś o siebie i to doświadczenie, choć nadal zapewne bolesne, teraz już jest za Tobą. Wyszłaś z tej walki zwycięsko i to należy pamiętać.
OdpowiedzUsuńDokładnie, to najważniejsze :)
Usuń:) uściski
UsuńPozdrawiam cieplutko :)
Usuńa tak na marginesie - więcej pisz, bo super tu u Ciebie
UsuńKochana, miałam lekkie zawirowania. Ale myślę, że jeszcze dziś pojawi się nowy wpis :)
UsuńBrawo za odwagę :-) Na pewno było Ci ciężko.
OdpowiedzUsuńByło, ale co nas nie zabije to nas wzmocni :)
UsuńCzęsto w takich sytuacjach mówimy: być młodym, ale mieć umysł dojrzałego człowieka. Choć to piękna idea, ale bardzo niepraktyczna. I nierealna. Młodość chce zawojować świat. Zawsze tak było, jest i będzie. I musi to robić na swoich zasadach. Czasem się sparzyć, ale dzięki temu zdobywać doświadczenie życiowe. I uczyć się na błędach. Nasi rodzice, choć dziś starają się nam dawać dobre rady i denerwują się, gdy ich nie słuchamy, mając te "dzieścia" lat byli tacy sami jak my. A my, będąc w ich wieku, będziemy do nich podobni. Niesprawiedliwe jest to, że błędy czy potknięcia nie są rozdzielane sprawiedliwie. Pocieszeniem, że większość z nas potrafi wyciągać wnioski z porażek. Tobie się udało i chwała Ci za to. Przykre, że musiałaś czekać na swoje szczęście. Ale, jak napisała poetka:
OdpowiedzUsuńŻycie nie stawia pytań,
życie po prostu jest...
Czasem zębami zgrzyta,
a czasem łasi się jak pies.
P.S.
Chyba trochę na wyrost stanąłem na barykadzie po stronie młodych :)
Piękny cytat. Tak idealnie pasujący. Nie wydaje mi się, żeby to było na wyrost. Nie na darmo się mowi: byłem młody, byłem głupi. Kiedy mamy popełniać błędy jak nie za szczeniaka? Z jednej strony po to jest życie, żeby je przeżywać i uczyć się na błędach. Przecież co nas nie zabija to nas wzmocni. Nie ma jednak co żałować przeszłości i trzeba cieszyć się przyszłością :)
UsuńPo prostu jestem w wieku "Starość nie istnieje, to zaledwie brak młodości" :)
UsuńNie starzeje się ten, co ma młodą duszę :)
UsuńSmutne wspomnienia, dobrze jednak, że postanowiłaś je opisać. Miłość potrafi zniewolić. Sądzę, że gdybym to była ja, taki partner zniszczyłby mnie doszczętnie!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nigdy nie wplątasz się w podobną historię :)
UsuńNaprawdę trudny temat. Gratuluję, że znalazłaś sobie w końcu siłę, żeby go zostawić. W sytuacji, w jakiej byłaś, jest tylko jedna dobra rada, ale zdaję sobie sprawę, że doradzanie z boku to zupełnie co innego, szczególnie że toksyczny partner potrafi manipulować. Na pewno pomogło, że miałaś koleżanki i rodzinę, do których mogłaś wrócić - wsparcie to chyba najważniejsze, co można zaoferować takiej skrzywdzonej osobie.
OdpowiedzUsuńI jedyne. Osoba uzależniona od drugiego człowieka jest głucha na wszystkie rady i słowa. To jest tzw syndrom sztokholmski. Pobił mnie, ale dał mi kwiaty. Nie jest taki zły. To moja wina, że mnie uderzył. Na swoim przykładzie wiem, że bliscy mogą gadać sobie do woli. Jeśli ofiara sama nie przejrzy na oczy, nic nie zmieni jej postępowania. Jak ćma do światła będzie lecieć do swojego oprawcy. Nawet mając świadomość tego, że się spali.
UsuńNa pewno ten wpis wiele Cię kosztował, ale może ta historia skłoni kogoś do przemyśleń, do zmian. To smutna i zarazem straszna historia, ale najważniejsze jest to, że w porę zrozumiałaś swój błąd, że miałaś w sobie siłę i odwagę na zamiany. Dobrze, że teraz to jest już tylko niemiłym wspomnieniem, że układa Ci się coraz lepiej.
OdpowiedzUsuńJeśli mój post miałby uratować choć jedną duszyczkę, byłabym wdzięczna losowi, że zdecydowałam się to opisać. Najcenniejszą lekcją w życiu jest samo życie :)
UsuńCzasami warto pozbyć się zbędnego balastu i napisać o tym, co leży na sercu.
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zdania :)
UsuńSzkoda że zabrał ci tyle lat życia i zniszczył tak wiele. Wiem jak silne potrafi być uzależnienie i toksyczny związek. Podziwiam za siłę. Mam nadzieję, że już wyczerpałaś limit złych doświadczeń i teraz tylko same dobre cię czekają :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za miłe słowa :)
UsuńZdecydowanie to był toksyczny związek, brawo za siłę by zerwać tę relację i otworzyć się na nowe, lepsze życie! Teraz musi być już tylko słonecznie!
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Dokładnie, musi tak być :)
UsuńRozumiem, że masz za sobą ciężkie doświadczenia i współczuję problemów, jakie przyniosły toksyczne relacje z byłym partnerem. Podziwiam za odwagę i siłę, że udało Ci się to zakończyć. Najważniejsze, że masz to za sobą, a teraz jest przy Tobie ktoś, na kim faktycznie możesz polegać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie za miłe słowa :)
UsuńA co do tamtego pana, przez którego tyle przeszłaś, masz rację, że jego problemy z używkami nie były Twoją winą, zwłaszcza że to działo się przed rozpoczęciem związku. Niektórym jednak łatwiej jest obwiniać kogo innego - czasem, by zagłuszyć świadomość własnych błędów. Słusznie też postępujesz, nie wnikając w jego dalsze losy. Zamknęłaś ten toksyczny rozdział definitywnie i bardzo dobrze.
UsuńNigdy nie można patrzeć w ten sposób, że oprawca robi złe rzeczy przez nas. Tym bardziej, że ja tego gówna nigdy nie ruszyłam. To się nazywa manipulowanie.
UsuńDokładnie, to po prostu manipulacje. Też miałam zresztą nieprzyjemne doświadczenia związane z byciem manipulowaną, lecz akurat w innego rodzaju sprawach.
UsuńJa zastanawiam się jak trzeba nisko cenić siebie, aby manipulować innymi.
UsuńNaprawdę nie wiem jak to jest, czemu tak często się zdarza, że prawdziwie silne kobiety, które mają poczucie własnej wartości, lub tak im się wydaje, które mają świadomość, że są mądre i piękne trafiają na takich facetów. Rzekłoby się, że kobiety lubią łobuzów. Czemu więc, skoro rozum mówi nie?
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że tak naprawdę są silne na zewnątrz. W wewnątrz tkwi w nich dalej mała dziewczynka, która chce, aby ktoś się nią zaopiekował. Oprawcy to zręczni manipulatorzy, którzy doskonale wiedzą jak omotać ofiarę, która po czasie bez nich czuje się bezużyteczna.
UsuńNo tak, ale jednak miałaś świadomość, że jesteś ładna, że jesteś mądra, wykształcona, oczytana. Wiedziałaś o tym, nie udawałaś tego, prawda?
UsuńOczywiście, że nie. Ale kobiety silne na zewnątrz, niekiedy w środku są miękkie i bardzo łatwo je złamać. Jeśli codziennie usłyszysz jaka jesteś beznadziejna, gruba, brzydka, głupia itd, to czy po czasie nie zaczniesz w to wierzyć?
UsuńNajważniejsze, ze teraz jestes silniejsza i szczęśliwa ☺
OdpowiedzUsuńOtóż to :)
UsuńBardzo mnie poruszyła Twoja historia. On próbował siebie wybielić kosztem Ciebie. Bądź dzielna, bądź szczęśliwa! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie, taka będę :)
UsuńCzytając to ,byłam nie tylko poruszona ale miałam Deja vu - sama mam za sobą podobne przeżycia ,tj związek
OdpowiedzUsuńNo może mój ex nie imprezował aż tak bardzo ale też nieźle dał mi popalić - nawet dochodziło do przemocy fizycznej ,z jego strony
Cóż na szczęście mam już to dawno za sobą ,zresztą tak Ty ☺
Najważniejsze że jesteś szczęśliwa ☺
Pozdrawiam i obserwuje
Lili
Najważniejsze, że się uwolniłyśmy i teraz możemy iść śmiało przez życie :) Życzę Tobie wszelkiej pomyślności, szczęścia i prawdziwej miłości 😘
Usuńbrrr aż wzdryga to co przeczytałam... całe szczęście że udało Ci się uciec od tego chorego związku i toksyki. Facet powinien był wsparciem opoką a nie strachem, przed którym uciekasz...
OdpowiedzUsuńKażda bliska osoba powinna taka być. Jeśli jest inaczej, trzeba jak najszybciej się od niej uwolnić :)
Usuńniestety sporo osób boi się uciec. I tkwią w czymś takim długo długo
UsuńOtóż to. Bo czują się bezwartościowe i myślą, że nigdy nie poradzą sobie bez oprawcy. Te skubańcy doskonale wiedzą jak działać.
Usuńswoją drogą to też wymaga nie lada planu prawda? Takie szantażowanie i zastraszanie ofiary, którą powinni kochać
UsuńOwszem, wymaga i zastanawia mnie jak to im się udaje. Te manipulowanie. Co siedzi im w głowie, czy nie mają wyrzutów sumienia?
UsuńJezu, no nie żartuj? Jeszcze wmawianie Ci, że to przez Ciebie. Poniżej jakiegokolwiek poziomu. Cieszę się, że dałaś radę i zawalczyłaś o swoje szczęście. Niesamowita historia, która powinna być dla innych przestrogą.
OdpowiedzUsuńOprawcy tak mają. Nigdy nie są winni. To ofiarą jest winna. I ofiarą po czasie tak naprawdę się czuje. Taką mam nadzieję, że mój post taki będzie :)
UsuńPrzeczytałam post jednym tchem. Powiem Ci jedno-jesteś niesamowita!Podziwiam Cię, że tak długo wytrzymałaś w tym toksycznym związku. I powiem Ci jedno- nie masz sobie nic do zarzucenia. Próbowałaś mu pomóc, ale jeżeli osoba uzależniona nie podejmie leczenia, bliscy nie wiele mogą zrobic. Zmroziła mnie jedynie matka tego chłopaka, która w żaden sposób nie próbowała mu pomóc i jeszcze Ciebie obwiniała. Zapewne chciała po prostu zrzucic odpowiedzialnośc i pewnie poczucie winy na kogoś innego. Ściskam Cię serdecznie:)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę. Nie potrafiła poradzić sobie z jedynym dzieckiem, więc próbowała mnie wykończyć. Dziękuję bardzo za miłe słowa i pozdrawiam cieplutko :)
UsuńCieszę się, że mimo tego całego zła które doświadczyłaś, miałaś w sobie tyle siły, aby się podnieść i realizować własny plan na życie. ściskam mocno!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Umieramy raz, a żyjemy codziennie, więc trzeba to na maxa wykorzystać :) dziękuję bardzo za miłe słowa i pozdrawiam cieplutko!
UsuńPrzyznam szczerze, że bardzo mnie poruszyła Twoja historia i z całego serca gratuluję Ci, że znalazłaś w sobie siłę i odwagę, aby się uwolnić od tej relacji.
OdpowiedzUsuńW swojej wcześniejszej pracy, wiele razy stykałam się z kobietami, które tkwiły w toksycznych związkach i choć wiele razy uciekały, to jednak wracały i dawały kolejną szansę. Dlatego wiem, jak trudny jest to temat.
Ofiary nie znają już innego życia jak te z oprawcą, dlatego wracają. Jak napisałam potrzeba mnóstwa siły i odwagi, żeby zostawić to za sobą. Dziękuję bardzo za miłe słowa i pozdrawiam cieplutko :)
UsuńTo prawda, dlatego naprawdę podziwiam odwagę i cieszę się, że masz to już za sobą. Ściskam najcieplej Kochana :)
UsuńPozdrawiam cieplutko kochana :)
UsuńHistoria na pewno jest znana wielu osobom, przez niektóre może nawet jest utożsamiana z własnymi doświadczeniami ale nie każdy ma odwagę żeby o tym pisać. Podziwiam Cie, bo takich ludzi tutaj brakuje, takich, którzy głosno mówią, że POPEŁNIŁY błąd, ale nie będą się wymądrzać i doradzać.. takie jest życie, cóż.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko po tej mocnej historii uświadamiasz nam i pewnie sobie, że jesteś SILNA. Że mimo tak kiepskiego czasu, zmarnowanego życia wyciągasz lekcje z tej sytuacji. Mam nadzieję, że teraz będziesz ostrożniejsza, pewniejsza siebie i dumna. Dumna, że odeszłaś. Dumna, że pokazałaś - to ja tu rządze!
O tak w dzisiejszym świecie brakuje ludzi, którzy potrafią przyznać się do błędu i będą upierać się przy swoim.
UsuńDziękuję za tak miłe słowa i pozdrawiam cieplutko!
Hmm... Tak to w życiu wygląda, większość z nas była w związku który nie był dobrym pomysłem... i dobrze jeśli z niego się wyszło, gorzej jeśli w takim związku nadal ktoś jest. Życzę Ci dobra! :)
OdpowiedzUsuńTrzeba mieć nadzieję, że ktoś, kto jest w takim związku, jednak się obudzi :)
UsuńOdważna Z Ciebie dziewczyna. Podziwiam i gratuluję, bo musiałaś mieć bardzo dużo siły żeby się zebrać w sobie i z tym skończyć. Dobrze, że udało Ci się skończyć ten związek bo można śmiało powiedzieć, że D zabrał Ci sporą cześć życia. Ale jest to też jakaś nauka i jakieś doświadczenie. Z drugiej strony nie wiesz gdzie byś dzisiaj była i jakim człowiekiem byś była gdyby nie te kilka lat? Życie pisze takie scenariusze, że nawet nam się nie śni
OdpowiedzUsuńNigdy nie ma co żałować przeszłości. Nie mamy na nią żadnego wpływu :)
Usuńto prawda. nie mamy na nią wpływu ale możemy z niej wyciągnąć lekcję dla siebie :)
UsuńTo najważniejsze :)
UsuńPrzeszłaś naprawdę wiele, Twoja historia pomoże wielu osobom w podobnej sytuacji, nawet jeżeli Ty nie będziesz tym wiedzieć, jestem pewna. Brawa za odwagę, teraz i wtedy, Jesteś wielka,
OdpowiedzUsuńTaką mam nadzieję :) Nas ofiar jest wbrew pozorom dużo...
UsuńDomyślam się, że dużo... Zaskakujące, jak wielu ludzi kryje w sobie ból i smutek. Jednak są też tacy jak Ty, którym udaje się stawić czoła ciężkim przeżyciom. To podnosi na duchu :)
UsuńDziękuję bardzo :)
Usuń..podziwiam Cię za szczerość i odwagę napisania o tym.. mam ogromny szacunek dla Ciebie i gratuluję uwolnienia się z tego 6-letniego toksycznego zwiazku.. jesteś niezwykle silna i odważna, bo dałaś radę ❣️
OdpowiedzUsuń..każdy człowiek doświadcza przeróżnych rzeczy na swojej drodze.. a temat, który poruszyłaś jest mi nazbyt dobrze znany.. wspaniale jest zrozumieć, że się błądzi i odnaleźć swoją drogę ;)
- pozdrawiam serdecznie i życzę pięknych chwil każdego dnia :)
Dziękuję za piękne słowa! Twój komentarz jest dla mnie samą przyjemnością. Cieszę się, że ten temat jest dla Ciebie nie znany. To tylko świadczy o tym, że w życiu dokonujesz właściwych wyborów :) Pozdrawiam cieplutko 😘
Usuń..niestety, nie dokonywałam właściwych.. (nazbyt - za bardzo znany) .. dość długo to trwało u mnie,
Usuńzbyt długo, zanim zrozumiałam i udało mi się 'wyjść na prostą' ale jestem szczęśliwa ^^ :)
..ogromnie się cieszę, że się nam udało ❣️ 😊
- pozdrawiam Cie bardzo serdecznie i ciepło :)
Wybacz kochana, przeczytałam "niezbyt znany" :( Cieszę się w takim razie, że udało Ci się wyjść na prostą i że jesteś szczęśliwa! To najważniejsze :* również ściskam cieplutko i jeszcze raz wybacz moją pomyłkę :)
Usuńmasakra.... ale i szacun dziwczyno! gratuuję że udało CI się od tego uwolnić, bo to jest naprawde ciężkie... ;) fajnie że CI się udało i że żyjesz sowim życiem ! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie za miłe słowa :)
UsuńGratuluję siły i odwagi. Niesamowicie podziwiam, że z tego wyszłaś. Twoją historię czyta się jak książkę i aż czasami dziwi, że takie rzeczy dzieją się naprawdę. Bardzo współczuję, że musiałaś przez coś takiego przejść i współczuję innym dziewczynom, które też tego doświadczyły albo wciąż doświadczają. Mam nadzieję, że staną na nogi tak jak Ty.
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję :) trzeba pamiętać, że po każdej burzy wychodzi słońce :)
UsuńBo w życiu tak jest, że jak jesteśmy zakochani, to zapominamy o własnych ideałach, a przyjmujemy obiektu naszych westchnień
OdpowiedzUsuńJesteś twarda dziewczyna
Nałóg , narkotyki, to takie bagno które prowadzi w odchlań śmierci za życia...
To prawda. Używki nie rozwiązują problemów, ale rozwiązują związki, rodziny i życie.
UsuńI bardzo trudno uciec z tego tanga...
UsuńKochana ♥️ musiałam dokonać kosmetycznych zmian w blogu
przyblokowali mnie
https://zolzatexa73.blogspot.com/
Zaraz zerknę co tam odmalowałaś :)
UsuńTrzeba miec duzo sily, zeby uwolnic sie z takiego związku. Podziwiam
OdpowiedzUsuńTo prawda. Wiara w swoje szczęście jest najważniejsza w takich chwilach :)
UsuńNo niestety to prawda że nie zawsze jest idealnie. Dobrze że sporo sie mówi o toksycznych relacjach, jest duży dostęp do wiedzy dzięki czemu zwiększa się świadomość.
OdpowiedzUsuńBrawo Ty, dobrze sobie poradziłaś. Życzę Ci wszystkiego dobrego:)
To prawda, ale wciąż za mało się mówi o tym, że w takich związkach tkwią również mężczyźni. Na szczęście wszystkie sie zmienia.
UsuńDziekuję, że się tym podzieliłaś.. Przeszłaś piekło, ale cieszę się, że z niego wyszłaś. Jak czytałam chciało mi się płakać. Szczególnie, że też byłam wrakiem człowieka choć w inny sposób... Mam nadzieje, że opowiedzenie tego w jakiś sposób Cię oczyści :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNiezmiernie miło jest mi czytać takie komentarze. Cieszę się, że również Ty odrodziłaś się na nowo :) Życzę Tobie samych szczęśliwych dni na samej górze, aby dno nigdy nas nie dosięgnęło 😘
UsuńNie wiem, co napisać. Bardzo mi przykro. Jako osoba dość racjonalna i z zasadami wiem, że taka "miłość" może się przydarzyć nawet, jeśli bardzo się ktoś swoich zasad trzyma. Też zdarzyło mi się zauroczyć w niewłaściwej osobie i "wybaczać". Ja miałam szczęście zakończyć to szybko, Ty potrzebowałaś więcej czasu. W każdym razie - bardzo rozumiem i życzę wszystkiego dobrego na przyszłość!
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że mamy to za sobą :) Mam nadzieję, że obie wyczerpałyśmy limit pecha w swoim życiu i teraz tylko należy nam się szczęście :)
UsuńTeż mnie zastanawia to współuzależnienie, które zawsze występuje w związku z uzależnioną osobą. Prawie każdy uzależniony reaguje tak samo: twierdzi że zdradzasz, wszystko ma gdzieś, na wszystko macha łapą, ma gdzieś brud wręcz go lubi... Współczuję.
OdpowiedzUsuńOtóż to, a liczy się jedynie aby się naćpać lub wypić. Nic więcej.
UsuńPodziwiam że potrafisz pisać takie osobiste rzeczy na blogu. Wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuńBlog jest częścią mojego życia, więc nie wyobrażam sobie, że mogłabym pisać tu tylko dobre rzeczy.
UsuńJest mi przykro,ze musiałaś przez to przejść. Twoja historia pokazuje ile człowiek może zrobic, przetrwac jak kocha, ale też, że każda miłość ma swoje granice - zwłaszcza jak opiera się na toksycznej relacji.Jak jestesmy zakochani możemy zrobic multum głupich rzeczy ( moze dlatego nigdy nie lubiłam poczatkowej fazy uczucia). Miłość sprawia ,że nieco inaczej patrzymy na kochanego przez nas człowieka- wybaczamy, dajemy szansę, wiezrymy,ze się zmieni. Ludzie często popełniają i beda popełniać ten błąd bo uczucie daje nam siły, aby przetrwać te trudne momenty. Gorzej jak kochany człowiek nic w kierunku aby wyjść z nałogu nie robi. Wtedy nasza walka jest walką z wiatrakami.
OdpowiedzUsuńDobrze,ze pogodziłaś się z rodziną i masz przy sobie człowieka, który jest Twojej miłosci wart.
cieplutko pozdrawiam
Z perspektywy czasu wiem, że nigdy go nie kochałam. To było jakieś chore uzależnienie. Wiesz, że Alkohol cię krzywdzi, ale i tak pijesz. Wiele razy próbowałam mu pomóc wyjść z nałogu. Nie chciał, nie umiał. Niestety na siłę nikogo nie zmusisz.
UsuńNajważniejsze, że znalazłaś w sobie siłę, by się z tego wyrwać, bardzo dobrze zrobiłaś! Masz prawo być szczęśliwa!
OdpowiedzUsuńDokładnie, tak jak każdy z nas :)
UsuńJuż dawno nie czytałam tak prawdziwej i poruszającej historii, aż mi ciary przeszły, a na końc u łzy poleciały :(
OdpowiedzUsuńKochana i to aż 6 lat ? :O
szok i niedowierzanie jak niektórzy mogą ściągnąć nas w dół i jak długo można tkwić w takiej toksycznej relacji, widząc to i wciąż wracać...
Ale każde doświadczenie nas czegoś uczy, każde jest po coś, teraz przynjamniej wiesz, jak powinna wyglądać prawdziwa, zdrowa relacja z facetem :)
Szczęścia życzę :):*
Człowiek czasami budzi się za późno. Najważniejsze jednak, że się budzi :)
UsuńPowiem tak. Czytając to byłam dosłownie wstrząśnięta przez co Ty musiałaś przechodzić.
OdpowiedzUsuńŻadna osoba, która tego sama nie doświadczyła z całą pewnością nie jest w stanie sobie tego wyobrazić. Dobrze, że miałaś siłę i odwagę, aby zerwać z tym człowiekiem wszelkie kontakty chociaż na pewno nie mogło to być łatwym zadaniem.
Ja byłam świadkiem toksycznego związku i patrząc na to sama nieźle to przeżywałam,
bo nic nie mogłam z tym tak naprawdę zrobić. Z czasem wszystko samo się poukładało,
ale dużo emocji nawet mnie to kosztowało. Cytując Twoje słowa:
"Jeśli podniósł rękę na Ciebie raz, jeśli zwyzywał Cię choć raz... Zrobi to znowu.
Osoby takie nie mają szacunku do samego siebie i będą próbować pozbawić Cię go również. Takie osoby nie kochają Ciebie. Siebie też nie." Zgadzam się tutaj z Tobą w 100%.
Śmieszy mnie tylko, że najlepiej całą winę ludzie zwalają na innych. Pozdrawiam!
wy-stardoll.blogspot.com
Taka osoba wini wszystkich wokół, tylko nie siebie. Niestety. Cieszę się, że wszystko się poukładało. W końcu musi wyjść słońce :)
UsuńJak tylko przeczytałam, że słodko nie będzie, to poczułam dziwny smak w ustach. Ach, ile te baby wytrzymać potrafią!
OdpowiedzUsuńPochwała oczywiście leci do Ciebie kochana za siłę i wyrwanie się z tego bagna zwanego współuzależnieniem. Toksyczna osoba, sprawa i tyle. Wiem, że w takich przypadkach bywa ciężko, ale bardzo dobrze zrobiłaś, zrywając kontakt. Osoba uzależniona, chora musi sama chcieć sobie pomóc, a i my nie jesteśmy zbawicielami, by wszystkich ratować (do tej pory mi z tym ciężko).
Jeszcze raz to podkreślę: Cieszę się Twoim szczęściem i tym, że miałaś w sobie dość szacunku do samej siebie, jak i siły, by odejść i zacząć żyć normalnie. Należy Ci się to.
Jak najbardziej się z Tobą zgadzam i życzę szczęścia. Gdziekolwiek.
Pozdrawiam ciepło!
Otóż to. Nie możemy zbawić całego świata, kosztem własnego szczęścia. Dziękuję ślicznie :)
Usuńznam uzaleznienie ale inne niestety nie zawsze mozna uciec czasem musisz tak zyc bo jestes dzieckiem. zwykle toksyczne zwiazki sa najbardziej glebokie niestety trzeba uciekac
OdpowiedzUsuńWtedy jednak pojawia się pytanie do rodziców. Dlaczego pozwalają na to, aby cierpiały dzieci? Wiele razy słyszałam "odeszłabym od niego, ale szkoda dzieci". Dzieci szkoda, ale dlatego, że muszą na to wszystko patrzeć.
UsuńDokładnie. Rozsądniej czasem byłoby odejść.
Usuńbeautiful photo!
OdpowiedzUsuńgreetings
❤️
UsuńKażde przykre doświadczenia czegoś uczą ❤
OdpowiedzUsuńDokładnie, zostawiają lekcję na całe życie.
UsuńCudnie napisana historia;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńtoksyczne związki to cos najgorsze pod słońcem....
OdpowiedzUsuńOtóż to.
UsuńBrawo za odwagę napisania tak bardzo osobistych wyznań:)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci już tylko samych dobrych, radosnych, szczęśliwych dni, chwil:)
Serdeczności zostawiam na miły nowy tydzień:)
Dziękuję kochana za odwiedziny na moim blogu, życzliwość i miłe słowa:)
Dziś odwiedził mnie Wnusio z rodzicami, byłam przeszczęśliwa:):):)
Dziękuję ślicznie ❤️
UsuńDobrze, że masz już to za sobą. I oczywiście kłaniam się nisko za Twoją odwagę tu to napisać. :*
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie za miłe słowa ❤️
UsuńMogę się tylko domyślać jak trudny był to dla Ciebie wpis. Ciesze się, że mimo tych trudności sytuacja skończyła się pozytywnie i udało Ci się wyrwać z tego związku. najgorsze jak nas jeszcze próbują potem wpędzić w poczucie winy. Na to nie można sobie nigdy pozwolić.
OdpowiedzUsuńNiestety, oprawcom na tym najbardziej zależy. Żeby zniszczyć do końca.
UsuńSmutna i ciężka historia. Mam nadzieję że wszystko będzie lepiej. Trzeba układać sobie życie i dobrze że udało Ci się powoli uwalniać od tego związku. Ja całe życie walczę z odrzuceniem i też nie było mi łatwo. Wiele osób ma
OdpowiedzUsuńswoje problemy i ciężki jest ten świat. Życzę Ci powodzenia i radonsych kolejnych dni :*
Ile ludzi tyle problemów. Każdy walczy ze swoimi demonami :)
UsuńNiestety też miałam niejeden toksyczny związek :( Pozdrawiam i zapraszam na nowy post :) jusinx.blogspot.com.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Usuńwielkie brawa dla Ciebie!
OdpowiedzUsuńbuziaki
www.wkrotkichzdaniach.pl
Dziękuję bardzo :)
UsuńNajgorsze są takie historie. Ludzi, którzy grają nam na emocjach. Którzy manipulują, niby przez przypadek, niby żałują, a wciągają nas na dno.
OdpowiedzUsuńGratulacje, że tobie udało się z tego wyjść!
Dziękuję ślicznie ❤️
UsuńTo wielka odwaga podzielić się tą historią tutaj przed praktycznie obcymi osobami, ale większą odwagą było to co zrobiłaś. Niestety byli, są i będą ludzie, którzy lubią kimś manipulować, wykorzystać albo razem ze sobą ściągnąć na dno. Ciężko jest wyjść z nałogu, ale się da. Jak sama napisałaś, potrzeba tylko tej chęci by z tym skończyć.
OdpowiedzUsuńTwoja historia jest smutna, mimo że ze szczęśliwym zakończeniem. Nikomu nie życzyłabym takiej sytuacji. Mam nadzieję, że teraz świetnie się czujesz, spełniasz się i chwytasz życie za rogi!
Pozdrawiam ;)
Teraz jestem w zdrowym związku, jestem szczęśliwa. Dziękuję za miłe słowa :)
UsuńHej, nie masz pojęcia jak bardzo pomożesz dziewczynom w toksycznych związkach. Zdobycie się na taką szczerość, zasługuje na ogromną aprobatę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda mi się pomóc choć jednej duszyczce :)
UsuńBardzo pomocny post. Doceniam, że odważyłaś się napisać o swoich doświadczeniach publicznie.
OdpowiedzUsuńSama ostatnio rozstałam się z facetem. Mimo, iż nasza relacja była całkiem zdrowa (nie krzywdził mnie fizycznie), to jednak od pewnego czasu cierpiałam. Nie wspierał mnie, nie mogłam na niego liczyć. Niejednokrotnie słyszałam niemiłe słowa, choć nic takiego nie zrobiłam. Tak, jak Ty, ciągle byłam przy nim. Bałam się odejść, bo kochałam za mocno. Na szczęście oboje doszliśmy do wniosku, że powinniśmy się rozstać i tak też się stało. Dziś, po dwóch miesiącach czuję się dobrze, już nie płaczę co kilka dni. Wreszcie cieszę się życiem tak, jak powinnam już dawno.
Carrrolina Blog-klik
To również nie jest zdrowe, jeśli słyszymy od drugiej osoby tylko niemiłe słowa. Dobrze, że się rozstaliście. Życzę Ci szczęścia :)
UsuńSuperb article, man!! you are really included a real advance area of knowledge I expect for may days. Hope you more article on it creates & let us to see.
OdpowiedzUsuńThank you :)
UsuńUwolnienie od rodziców, szybkie, ta chęć nieco zamyka nam oczy. Niestety, przemy do przodu i nie widzimy zagrożeń i nie dostrzegamy, że relacja jest toksyczna.
OdpowiedzUsuńGdyby to tylko zależało od mojej chęci uwolnienia się od rodziców, wyprowadziłabym się do innego miasta, a nie dwa domy dalej, więc raczej to nie tylko to.
UsuńPewnie napiszę banał i pewnie nie ja pierwsza, ale wszystko w naszym życiu dzieje się po coś. Ja też mam za sobą trudne relacje i jak już pogodziłam się z tym, że może "that's it"... to pach! pojawił się Pan Właściwy i wreszcie jestem szczęśliwa. Myślę, że gdyby nie poprzednie doświadczenia nie umiałabym go docenić, ani być dla niego partnerką, jakiej potrzebuje. Największa wartość to ta, gdy człowiek potrafi się podnieść z kolan, wyciągnąć wnioski i być silniejszym! Czego wszystkim serdecznie życzę! :)
OdpowiedzUsuńOtóż to :) Pozdrawiam serdecznie i życzę szczęścia!
UsuńDobrze, że znalazłaś w sobie siłę i odwagę by zakończyć to wszystko i opowiedzieć o tym na blogu, ponieważ może być to pouczająca historia dla innych. Mam nadzieję, że wiele dziewczyn w podobnej sytuacji również znajdzie w sobie taką siłę i odwagę.
OdpowiedzUsuńWielkie brawa dla Ciebie i życzę już samych szczęśliwości!
Pozdrawiam ciepło ♡
Jesteś świetną, silną osobą. Cieszę się, ze znalazłaś w sobie siłę, by to zakończyć - nawet jeśli zajęło Ci to kilka lat. Ja sama po sobie wiem, że było ciężko zostawić toksyczny związek, człowiek ciągle miał nadzieję, albo po prostu nie chciał widzieć tego zła. Ja z perspektywy czasu wiem, że gdyby nie siostra, która by mi nie powiedziała przez telefon "zostaw go" to prawdopodobnie bym tego nie zrobiła. Owszem, chciałam, miałam taki plan, ale potrzebowałam to usłyszeć od kogoś bliskiego.
OdpowiedzUsuńMyślę, że każda osoba, jeśli jest w takim związku, musi sama dojść do tego, by się zdecydować go zakończyć. Czasami oznacza to ogromny ból, musi upaść na dno razem z drugą osobą, albo po prostu zostać zraniona. Niestety.
Cieszę się, że obecnie jesteś szczęśliwa :)
Brawo za odwagę, inne kobiety które żyją w toksycznych związkach powinny brać z ciebie przykład :)
OdpowiedzUsuń„Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK
Ciekawa historia...
OdpowiedzUsuńRównież swojego czasu byłam uzależniona od swojego faceta, w sumie o ile można go tak nawzwać. Gdy byliśmy razem był czuły i miły a gdy byliśmy razem nigdy nie pokazał że jestem jego dziewczyną. Zmarnowałam 3 lata na faceta, który nigdy nie powiedział mi że mnie kocha. Wykorzystał mnie. Po 3 latach związał się z moją koleżanką, po pół roku ich związku oświadczył się jej, gdzie u mnie przez 3 lata nie zrobił tego kroku...
Toksyczna miłość i własna głupota...Setki przepłakanych nocy i dni. Na szczęście to już za mną :)