special day

Wczorajszy dzień był wyjątkowy, bo dokładnie 27 lat temu pewna istota swoim krzykiem oznajmiła matce i lekarzom, że przyszła na świat. I choć swoim zachowaniem i wszędobylstwem przez wszystkie lata narobiła niemało problemów, to co roku ten dzień jest obchodzony hucznie.
Wczoraj były kwiaty, życzenia i ciasto z pudełka. Wczoraj telefon był gorący, a na Facebooku pojawiło się mnóstwo przypałowych zdjęć. Wczorajszy dzień zleciał tak szybko jak te całe 27 lat. I nic nie zapowiadało tragedii, która miała nadejść. Czyli o tym jak Polak Polakowi za granicą wilkiem.

W pracy jest taka jedna franca, która niejednemu już życie uprzykrzyła. Tym razem uroiła sobie, że nasza solenizantka podpieprzyła ją, że pali w toalecie. Solenizantka na język nie choruje, więc kazała jej spieprzać na drzewo i nigdy więcej się nie odzywać. Problem pojawił się, kiedy musiała iść po towar do drugiego obozu. Ciągnie rolki przez halę, zagaduje do niej kierowca po niemiecku. Nie rozumie nic słowa i odpowiada zgodnie z prawdą:

-Nicht verstehen. 

Kierowca podumał i sobie odpuścił. Jednak Franca musiała dorzucić swoje trzy grosze:

-To trzeba się kurwa języka nauczyć. 

-Halt die Klappe! 

Solenizantka zabrała rolki i poszła. Mogło się na tym skończyć, gdyby nie to, że franca nie odpuściła. Na środku hali zrobiła awanturę. Wyzwała solenizantkę od najgorszych. Cytując: Prostaczko, wypierdalaj pod swoją ruską granicę i pilnuj swojego naćpanego chłopaka! 

Oj, i tu nie wiedziała na co się porywa. Bo solenizantka to dość nerwowa osoba. Nie chcąc robić biedy, tłukąc ją w gębę, przekazała sprawę do przełożonej. Ta obiecała natychmiastowo się tym zająć. Obmyła zapłakaną twarz solenizantki i wygoniła na podwórko ochłonąć. Bieda się stała, kiedy wieści dotarły do "naćpanego chłopaka". Gdyby nie solenizantka, wyciągnąłby francę za te sztuczne kudły i skopałby jej dupę. Była rozmowa w biurze, był telefon do kierownika. A później była histeria francy i odesłanie jej do domu. Bo to już nie pierwszy raz, kiedy ludzie mają z nią problem. Wyparła się oczywiście wszystkiego, ale kto widział solenizantkę, kiedy zgłaszała sprawę, ten wie, jak się sprawy mają. Ma absolutny zakaz rozmowy z nami - Polakami. Jeśli go złamie, dostaje wypowiedzenie natychmiastowe. Biorąc pod uwagę fakt, że nazywała nas "żałosnymi polaczkami", "polki to kurwy" raczej żadna ze stron nie żałuje. Szczegół jest taki, że franca sama jest polką, ale kto by się przejmował. A solenizantka została chcąc nie chcąc bohaterką swojego obozu, bo "nikt jeszcze francy tak nie dokopał. Czas najwyższy". 

Reszta wyjątkowo dnia upłynęła w miłej atmosferze. Z solenizantką obchodzono się jak z jajkiem i przytulano.

Tak, moje pierwsze urodziny w Niemczech napewno zapamiętam na długo. 

     Najpiękniejszy prezent jaki mogłam         wczoraj dostać 

I oczywiście piękne kwiaty od starego :) 

Kochani moi, wybaczcie, że jestem tu tak rzadko, ale jak sami widzicie u mnie zawsze coś. Popadłam również w jakiś marazm. Nic mi się nie chce. W głowie jakieś smutki. Ale! Myślę, że to już za mną. Budzę się ze snu zimowego :) 

Korzystając jeszcze z okazji, chciałabym Wam podziękować za każde miłe słowa pod poprzednim postem i za każdą Waszą opowiedzianą historię. Jesteście niesamowici! Ograniczenie bloggera do 200 komentarzy wyświetlanych normalnie jest trochę dobijające, ale postaram się na to coś zaradzić. Milutkiej soboty.